niedziela, 11 maja 2008

Konkrety wyjazdu rowerowego

Dzisiaj przysiadłem i opracowałem keypointy całej trasy. Wszystko wskazuje na to, że trasa wydłuży się jeszcze za Kraków i odwiedzę rodzinę w Pionkach za Radomiem ;)

16.V  Oficjalny wyjazd, jak najwcześniej się da. Dojazd do Kremnicy i nocleg
17.V Kremnica -> Martin (nocleg)
18.V Martin -> Liptovsky Mikulas (nocleg)
19.V Liptovsky Mikulas -> Nowy Targ --- (ciapong) --> Kraków (nocleg u Agaty)
20.V Regeneracja sił :), ew. dzień zapasu w przypadku obsuwy we wcześniejszej części planu
21.V Kraków ---(ciapong) --> Radom -> Pionki

Około 18:00 powinienem być w Pionkach 21 maja i to byłby koniec całej wyprawy.
Mapa ta sama co w poście niżej (uaklualniłem ją)

czwartek, 10 kwietnia 2008

Into the wild

Powoli zbieram się do opracowywania trasy powrotnej z Bańskiej Bystrzycy. Czeka mnie sporo przygotowań, zaczynając od fizycznych (kondycja, kondycja!), sprzętowe (rower wyjmuje w poniedziałek i sprawdzę jak działa) i organizacyjne.

Pierwszy szkic mojej trasy mozna zobaczyc poniżej. Wygląda trochę jak odwrócone "S", albo "N", albo...zreszta widać jak wygląda- będę jechać zygzakiem ;)

Po trasie będę przejeżdżał przez wiele mniejszych i większych mieścin, ale najważniejsze to (w kolejności od początku trasy do końca): Bańska Bystrica, a później Kremnica, Martin, Ruzemberok, Liptovsky Mikulas, Poprad, Kezmarok, Nowy Targ i ostatecznie Kraków. 

Muszę jeszcze ustalić sobie postoje,  noclegi, miejsca do zobaczenia...ale cała trasa wygląda majestatycznie ;). Daję sobie na nią 3-4 dni. No może trochę dłużej, w zależności od tego gdzie mnie poniesie...



Wyświetl większą mapę

piątek, 25 stycznia 2008

!
a wczoraj i przedwczoraj bylismy na nartach w SKI CENTER Donovaly,)
nog nie czuje, tzn nie wiem czemu sie tak mowi, bo tak naprawde potrafie rozpoznac kazdy pojedynczy miesien moich nog. uh. sniegu puch. 20 km za banska pada snieg i jest bialusienko. w banskiej juz nie ma sladu po sniegu.
w dodatku stoki sa nasniezane sztucznie, wiec jest naprawde fajnie. chociaz trasy takie sobie i niewiele. marcin wzial mnie oczywiscie na poczatek na zupelnie latwy wg stok- a dla mnie koszmar- kazdy z tych narciarzy i snowboardzistow jezdzil tam tak jakby chcial mnie zmiesc z powierzchni ziemi. ale jakos dojechalam cala do konca, chociaz inni zostali poturbowani- jakas pani we mnie wjechala (sama sobie winna) i stracila škličko w okularach. sorry batory- mimo poszukiwan w puchatym sniegu nie znalezlismy go.
no ale sa tez trasy na ktorych mi sie jezdzi przyjemnie zato marcin sie wywraca,p biedactwo, rowny teren to nie dla niego,)
a dzisiaj milismy jechac na jazde nocna, ale sie zastanawiamy razem z naszymi miesniami, zy tego chcemy.

a a jeszcze taka nowinka- skakalam z gorki,)zdjecia niedlugo,p

poniedziałek, 7 stycznia 2008

voda drzi nad vodou..

a wczoraj o 20.18 byl jakis facet i chcial spisac wode, krzyczal, ze jest juz 6 stycznia i zebym go w puscila.zglupial chyba. podalam mu wode przez okno. w sensie literki z licznika spisalam i mu podyktowalam.

niedziela, 6 stycznia 2008

a 2 miesiace pozniej..

a 2 miesiace pozniej pada snieg.
od wczoraj wieczorem pruszy i pruszy, a dzis rano to juz naprawde zaczely padac wielkie platy sniegu i sie tak rozpedily,ze konca nie widac, a nic innego tez nie widac poza bezgraniczna biela. chodnikow nie ma, trzeba chodzic ulica.. co prawda troche pustkowie ta banska, no ale czasem trzeba przejsc jakos..tymczasem odsniezyli ulice zsypujac snieg z ulicy na chodnik. efekt- snieg po kolana. tak, ma jakis to urok. musze kupic buty czlowiea snieznego.
a dzisiaj w nocy o 5 nad ranem prawie w pidzamie ewakuowalam sie z mieszkania, gdy ze snu wyrwal mnie przerazliwy, rytmiczny pisk. niczym alarm, myslalam, ze cos sie pali. laptop, lodowka albo nie wiem co. i tak po omacku doszlam do radia, ktore niewiadomo dlaczego ma ustawiony budzik, ktory by zmarlego z grobu wyrwal. dobrze, ze wiecej sprzetu elektronicznego w mieszkaniu nie ma. napompowalam jeszce materac i spokojnie polozylam sie spac dalej.

a pozatym jestem sama i wiecej przygod nie bylo.

wtorek, 6 listopada 2007

Pierwszy śnieg

Tak!
Dzisiaj po raz pierwszy odkąd tutaj jesteśmy (a to już tyyyyle czasu...) padał śnieg. Niewiele go już zostało, bo jeszcze temperatura jest na plusie, ale chociaż na chwilę zrobiło się jasno i przyjemnie wieczorem- to tak jakby już pora świąt była...

No a właśnie - troche mi się rozjaśnia kiedy bede znowu w Polsce - dużo wcześniej niż do tej pory myślałem. Okazuje się, że wiekszość egzaminow- jesli nie wszystkie- bede mial w grudniu, wiec około 15.XII bede wracał nach hause:)

A co po za tym? Nic...śnieg to był najważniejsze wydarzenie dnia (jak nie tygodnia) :)

niedziela, 28 października 2007

Wielka wyprawa

Oj dawno nie pisalem, ale to raczej dlatego, ze nasze zycie tutaj, teraz nie jest zbyt emocjonujace...ot gdzies sobie pojdziemy, cos zobaczymy, zrobimy pare zdjec - zadnych rewelacji:)

Wczoraj, na przyklad, wybralismy sie na WIELKA WYPRAWE - znalezlismy troche czasu, korzystajac z wolnej soboty, aby pojsc w gory. Weszlismy na Urpin - najbardziej znana gore w okolicy, ktora widac praktycznie z kazdej strony Banskiej. Teraz, siedzac na srodku starego miasta tez ja widze...gora ma zaledwie 500 m npm, nie stanowi jakiegos wyzwania dla kkondycji. Dianka oczywiscie narzekala ze juz nie moze isc dalej bo ja wszystko boli, ale jakos sobei dala rade i przeszla drugie tyle:) Bo poszlismy jeszcze dalej szlakiem niebieskim i dostalismy sie do hviedarenu, czyli po slowacku obserwaturium astronomicznego. 

Pozniej juz tylkko zejscie w dol...po drodze troche atrakcji, bo a to drzewo ze znakiem trasy przewalilo sie na sciezke, a to w ogole trasa gdzies zniknela...a to przechodzimy przez "cmentarzysko drzew", czyli miejsce neidawnej wycinki (wyglada niesamowicie!)...a pozniej troche asfaltu i jestesmy w domu.

W taki wlasnie sposob, po okolo 3 godzinach zwiedzilismy niezly kawalek okolicy. jak na nasze standardy to byla wieeelka wyprawa :)

Mamy sporo zdjec, bo tam w gorach jesien jest piekna - wszystko jest brazowo-zolto-zlote, ale niestety internet tutaj nie pozwala na wgranie ich na serwer.